Przechadzała się bez celu w wymiarze Marzeń. Pobocznie szukała sobie jakiegokolwiek zajęcia, aby zabić otaczającą ją nudę. Nie miała na obecną chwilę żadnego ludzkiego umysłu, do którego mogłaby się wedrzeć. Kusiła ją co prawda brama do świata ludzi, lecz jej ciekawość w obecnej chwili kłóciła się ze zdrowym rozsądkiem. Jeśli tak to w ogóle można nazwać. Głos przecież zawsze ma rację, jak coś jest zakazane to jest zakazane i zarazem złe. W końcu jest tylko Marzeniem, którego obowiązkiem jest nawiedzanie umysłów śpiących ludzi, by upiększyć ich sny pięknymi obrazami. Z drugiej strony Vellulli pragnęła czuć w pełni to co ludzie, a przebywanie z nimi może jej w tym pomóc. Ale ten Głos... może nie zauważy, że robi coś wbrew jego woli? W końcu... on przecież nie grał fair! Dlaczego, gdy jedna z ich sióstr nieźle narozrabiała, muszą za nią wszyscy odpowiadać? To niesprawiedliwe. Tymi myślami starała się usprawiedliwić swoją chęć do opuszczenia tego miejsca w sposób inny niż sen, lecz nadal nie potrafiła się na to zdecydować.
W pewnym momencie zaczęła iść wzdłuż rzeki. Jej kroki nie były spieszne, nikt jej na obecną chwilę nie potrzebował, więc pośpiech był zbędny. Przyspieszyła jednak znacznie, gdy w oddali dostrzegła zwisającą oponę. Będąc niedaleko niej, weszła do wody, bo na wspinaczkę po drzewie nie miała najmniejszej ochoty, a woda przecież nie była jakimś żrącym kwasem, po którym można się nabawić oparzeń. Gdy już miała oponę w zasięgu ręki, chwyciła ją w dłonie i podciągnęła się, by ostatecznie na niej usiąść w miarę wygodnie. Nie pozostało jej nic innego jak tylko się na niej huśtać!