| | |
Autor | Queer Community Center |
---|
Oneiric | Temat: Queer Community Center Wto Sie 06, 2019 11:57 am | |
| Queer Community Center Na jednym z niewielkich budynków dumnie powiewają dwie tęczowe flagi. W tym właśnie miejscu znajduje się Queer Community Center - ośrodek prowadzony prze ludzi queer dla ludzi queer. Najbardziej używana jest tutejsza świetlica będąca średniej wielkości pokojem wypełnionym książkami o tematyce queer (zarówno w ujęciu bardziej reportażowym jak i tym bardziej fikcyjnym), posiadające kilka stolików i kilka całkiem wygodnych krzeseł i puf. Ludzie mogą tutaj przyjść prawie o każdej porze, grać, rozmawiać, czytać książki, socjalizować się z innymi queerami. W drugim pomieszczeniu zaś zaaranżowane zostało coś na kształt sceny. Tutaj dzieją się wszelakie wieczory poezji jak i drobne koncerty czy wykłady. Queer Community Center działa dość prężnie, jak na tak małe miasteczko, regularnie organizując wydarzenia i spotkania, integrując małą, queerową społeczność miasteczka.
|
| | | Martin AckerPoszukujący
Wiek : 23 lata Profesja : kelner w "Selkie's Charm"
Świadomość : 0 (9)
| Temat: Re: Queer Community Center Pon Paź 14, 2019 11:15 pm | |
| Często bywał zmęczony. Ale tak jak dziś zmęczony, to już nie był dawno. Cała ta sprawa z creepy podejrzaną grupą Śpiochów, to jak ich zrobili w konia w magazynach, to jak stracił trzy dni ze swojego życiorysu?... Męczące. Ale też i fascynujące. I super szemrana sprawa, pewnie też niebezpieczna. Kiedy tylko wreszcie udało mu się dość do siebie, od razu napisał do Amelii, że wszystko z nim w porządku. Ta przynajmniej miała więcej szarych komórek mózgowych od niego, żeby nie pchać się w takie durne imprezy. Cud, że wyszedł stamtąd ze wszystkimi narządami wewnętrznymi na swoim miejscu. Cholera wie, może następnym razem wytną mu nerkę i elo, tyle zabawy.
Zdołowany ostatnimi niepowodzeniami nie bardzo wiedział co ze sobą zrobić. Poszedłby do biblioteki, żeby posiedzieć w spokoju i zastanowić się nad tym i owym, pouzupełniać swoje notatniki, może nawet w przypływie ambicji poprzeglądać atlasy ziół. Ale biblioteka była za daleko, więc wybrał drugą możliwie najlepszą opcję. Tada, queer center! Mieli wszystko czego potrzebował - miejsce na chilling, pufy, książki. Chwila, pufy? Och, pufy! Strącił buty ze stóp i od razu legł na jednej z ogromnych, miękkich poduch, a ona zrobiła pod nim ciche i pocieszające pfff, dostosowując się do kształtu jego ciała. Przez chwilę mościł się, aż wreszcie wyciągnął telefon i słuchawki. Tego potrzebował - chwili spokoju dla siebie, odseparować się od ludzi przyjemną muzyczką, przemyśleć parę rzeczy. Gryzł w zastanowieniu paznokcie, zaczynając się zagryzać nie tylko fizycznie, ale też i psychicznie. Odchylił na chwilę głowę do tyłu, kiedy zaczął grać jeden z jego ulubionych kawałków. Przymknął oczy i zapadł w lekką drzemkę, która z minuty na minutę, stawała się coraz to głębsza... |
| | | RąsiaKoszmar Senny
Wiek : mało Motyw : ręce
Senny Pył : I (11)
Esencja : 90%
Ekwipunek : brak
-
| Temat: Re: Queer Community Center Wto Paź 15, 2019 10:34 pm | |
| Płytkie drzemki mają to do siebie, że bardzo łatwo przeskoczyć w nich od razu do etapu gdy się śni. A wtedy do snu wskakiwała Rąsia i działy się rzeczy! Martin leżał. Leżał gdzieś na jakimś... Bliżej mocno nie określonym czymś w kolorze burgundy. Znajdowało się to w pomieszczeniu, zaskakująco jasnym, do którego światło zachodzącego słońca wpadało przez jedno okno. Było mu na ten moment zaskakująco przyjemnie, burgundowe coś było wygodne i takie no w sam raz do leżenia. Ale wokół niego znajdowali się inni ludzie i oni na pewno coś chcieli. No więc będzie musiał wstać! Pomieszczenie oprócz tego że było jaskrawo oświetlone z tylko jednego okienka to było duże. Przestronne. Takie.... Martin wiedział, że gdzieś tam są ściany. Nie widział ich, ale ich istnienie było nieuniknione. Za to podłoga była bardzo realna, drewniana, ciemna i błyszcząca i z jakimiś takimi zarysowaniami? Ale to nie było ważne, ważne było że wokół niego kręciło się tylu ludzi! Tak wielu! I oni coś robili, i się budzili i Martin MUSIAŁ coś z tym zrobić i do kogoś podejść i coś zrobić! Tylu ludzi! Ilu ludzi? Ano... Z pięciu? To było dużo! Musiał się dowiedzieć czemu aż tylu ludzi znajduje się w tym pomieszczeniu i dlaczego się budzą! Taka zastraszająca liczba, oj taka liczba, musi coś z tym zrobić natychmiast. |
| | | SyriuszMarzenie Senne
Wiek : Przynajmniej 15 tysięcy lat Motyw : Psy
Senny Pył : 0 (5)
Esencja : 90%
-
| Temat: Re: Queer Community Center Sro Paź 16, 2019 7:12 am | |
| Syriusz wyczuwał, że jakiś człowiek zapada w sen, więc przygotował się do umilenia mu drzemki. Nim jednak zdążył wkroczyć do akcji, ktoś go uprzedził. "Pięknie", pomyślał, "z koszmarami nigdy nie idzie się dogadać." Ostrożnie pojawił się na granicy snu Martina, obserwując z boku, co też Rąsia planuje zrobić. Miał te same odczucia co młodzieniec - również nie widział ścian, a grupa ludzi budziła w nim napięcie. Syriusz przybrał postać psią, zamieniając się w pięknego dużego golden retrievera i powoli pokonał dystans dzielący jego i człowieka. Przystanął między ludźmi, a następnie szczeknął, by zwrócić na siebie uwagę Martina. Dzięki obecności Marzenia we śnie, nastrój nie był już taki nerwowy. Syriusz roztaczał bowiem aurę spokoju, poczucia bezpieczeństwa. Taki piękny i duży pies mógł przecież uratować przed nieszczęściem każdego, który tylko zechciał dać się uratować. "Chciałbyś mieć psa," rozległ się głos w głowie Martina. "Więc przyjdź, a nie pożałujesz. Będziecie bawić się ile dusza zapragnie, a ty uciekniesz od koszmaru, który może cię pochłonąć, jeśli nie będziesz wystarczająco ostrożny. No chodź, spójrz tylko na pieska, nie chciałbyś go pogłaskać?" Syriusz pod zmienioną postacią szczeknął jeszcze raz, zamachał ogonem i zmniejszył dystans między nim, a Martinem. Martin mógł oddać się zabawie z psem w każdej chwili, jeśli tylko chciał. Może jednak podświadomie wolał to, co szykowała dla niego Rąsia? Wszystko się jeszcze okaże. |
| | | Martin AckerPoszukujący
Wiek : 23 lata Profesja : kelner w "Selkie's Charm"
Świadomość : 0 (9)
| Temat: Re: Queer Community Center Sro Paź 16, 2019 2:47 pm | |
| Oczywiście, ledwo się położył, już musiał wstawać. Typowe. Absolutnie nie chciał wstawać, ale coś podgryzało go jak szczypawice w tyłek, żeby reszcie się ruszyć. Przecież nie mógł tak leżeć, jak ostatni leń, kiedy wszyscy wokół niego budzili się, wstawali i coś robili. Coś chcieli. Od niego? Ha, może to on chciał czegoś od nich, co?! Może ich uprzedzi i zanim ktokolwiek odezwie się w jego stronę, to on zrobi pierwszy ruch?! Szach mat! Dźwignął się więc prędko, aż pęd powietrza zatrząsł jego włosami. Mrużąc oczy, przyłożył dłoń do czoła, próbując ogarnąć jasność dookoła, która kontrastowała mu poniekąd przyjemnie z ciemną posadzką pod stopami. Tupnął o nią, testując jej materiał. Poczuł jak ogarnia go coś w rodzaju... zwątpienia. Nigdy nie miał problemów jeśli idzie o rozmawianie z ludźmi. Ale teraz przeszył go lekki dreszcz, kiedy niezdecydowanie postąpił krok w stronę jednej z postaci. Nie chciał z nią rozmawiać, ale coś bardzo bardzo bardzo bardzo go ciągnęło, żeby to zrobić. Kimże on przecież był, żeby zaprzeczać temu bardzo czemuś? - Umm, hej! - zawołał nerwowo, robiąc kolejny krok, próbując się skoncentrować na nieokreślonej osobie przed nim. - Wszystko w porząd-- ooh? - zdziwił się w pół zdania Martin, przenosząc swoją uwagę w stronę nowego dźwięku. Oczy rozszerzyły mu się z ledwo kontrolowanego zadowolenia. Piesek? Golden retriever?! Czyżby święta tego roku przyszły wcześniej?
Spuścił wzrok, starając się nie patrzeć na ludzi dookoła. Pomimo tego, iż było ich tylko około pięciu, wywoływali w nim duszne uczucie niepokoju jakby był ich tu cały tłum. Chwilę potem już kucał przy pięknej psinie, wyciągając do niego dłoń. Miał ochotę złapać psa na ręce, choć wiedział, że pewnie i tak by go nie uniósł, i wynieść z tego pokoju na zewnątrz, do ogrodu, na spacer. Ale w tej samej chwili zdał sobie sprawę, że musiałby się sporo natrudzić aby wcielić ten plan w życie - tam gdzie brak ścian, tam też ciężko było o drzwi. Popatrzył na zadrapania na podłodze. - To twoja robota? - spytał psa. |
| | | RąsiaKoszmar Senny
Wiek : mało Motyw : ręce
Senny Pył : I (11)
Esencja : 90%
Ekwipunek : brak
-
| Temat: Re: Queer Community Center Sro Paź 16, 2019 4:54 pm | |
| O, marzonko się pojawiło. Ciekawie, ciekawie! Rąsia nigdy nie narzeka na różnorodność senną, a tworzenie z innymi zawsze jest najciekawsze! Zobaczymy co to z tego teraz wyjdzie! Marzonka mają to do siebie, że czasami dziwnie to z nimi wychodzi współpraca bo w sumie to współpracować nie chcą. Rąsia czaił, że niby mają przeciwne cele, ale no współpraca no! Był przekonany, że da się współpracować i coś ciekawego zrobić, a nie ciągle próbować się wyrwać jedno z drugiego, zniszczyć co już było, stworzyć coś zupełnie własnego i doprowadzić samego siebie do bólu istnienia. Rąsia zdecydowanie był zwolennikiem wspólnego tworzenia i ciekawości, a nie prób przechytrzania się i kłamania i tego wszystkiego dziwnego co czasem z połączeń snów i koszmarów wychodziło... Tak więc piesek. Piesek sobie był ładny, złoty taki. Taki absurdalnie złoty. Złotszy niż złoty, zupełnie jakby faktycznie był metalową statuą a nie psem... Czy był statuą? Nie! Rąsia się po prostu zabawiła światłem, koncentrując je na psinie i doprowadzając jego wygląd do absurdu. A skoro pies był absurdalny to świecący na zielono ludzie nie byli niczym nadzwyczajnym, nie? To już się zdarzało, więc po prostu Rąsia podrasowała ich wyglądy. A niech będą zieleni, a niech świecą, a niech mają dłonie zamiast uszu, a niech mają dłonie zamiast stóp, a niech się wygną nienaturalnie i zaczną zbliżać w kierunku do Martina na wszystkich czterech dłoniach, przetaczać się na wszystkich sześciu dłoniach, pajęczym krokiem zbliżać się do Martina na wszystkich ośmiu dłoniach. O, patrzcie, drzwi! Gdzieś na brzegu świadomości, jeśli Martin tylko zapragnie, będzie wiedzieć jak się dostać do dużych czerwonych drzwi, które prowadzą do ogrodu. Prowadzą do ogrodu. Prowadzą do ogrodu. Duże czerwone drzwi prowadzą do ogrodu. Tam są! Niedaleko! Ściany istnieją! I są w nich drzwi! Drzwi są w ścianie! Duże czerwone drzwi prowadzą do ogrodu. Tam! Tam! Dwa kroki! Trzy kroki! Cztery kroki wykonane na wszystkich ośmiu dłoniach. Sześć kroków wykonanych na wszystkich dziesięciu dłoniach. Skąd tu aż tyle dłoni? Duże czerwone drzwi prowadzą do ogrodu, gdzie można wyprowadzić złotego psa. |
| | | SyriuszMarzenie Senne
Wiek : Przynajmniej 15 tysięcy lat Motyw : Psy
Senny Pył : 0 (5)
Esencja : 90%
-
| Temat: Re: Queer Community Center Sro Paź 16, 2019 9:38 pm | |
| Pozwolił głaskać się Martinowi spokojnie. Chciał odpowiedzieć, ale dostrzegł jak Koszmar manipuluje wizją. Dał się złapać z zaskoczenia, musiał przyznać. Po chwili jednak wygrała ciekawość - przez myśl i jemu przeszedł pomysł współpracy. Może współpraca była zbyt mocnym słowem, bo Syriusz zachowywał początkową ostrożność oraz nieufność, ale mogło być to podłoże do koegzystowania we śnie. Kiedy ludzie zmienili się w pokraczne stwory, Marzenie obserwowało z zainteresowaniem. Dużo było tych rąk. Syriusz poczuł, kiedy w zasięgu istnienia pojawiły się drzwi. Gdy zbliżały się, zamachał ogonem, by pokazać Martinowi, że to dobre rozwiązanie. Młodzieniec mógł poczuć się spokojniej. Drzwi, bezpieczne drzwi, a za nimi ogród, którego jeszcze nie było widać. Obserwując jednocześnie stwory, jeśli Martin zdecydował się wyjść przez drzwi, Syriusz zamieniał otoczenie w rzeczony ogród. Ładny ogród, kamienne alejki, bujny trawnik, łuki z krzaków i altanka. W miejscu altanki znajdowali się właśnie nie-ludzie Rąsi i w tamtym kierunku powoli prowadziło Martina Marzenie. "Nie ciekawią cię oni?" Spytał. Ogród był jaskrawozielony i taki wyraźny. Musiało kusić, żeby poznać jego mieszkańców. |
| | | Martin AckerPoszukujący
Wiek : 23 lata Profesja : kelner w "Selkie's Charm"
Świadomość : 0 (9)
| Temat: Re: Queer Community Center Czw Paź 17, 2019 3:57 pm | |
| Pies był miękki i miły, i Martin miał nadzieję, że będzie mógł go głaskać do końca życia. I pewnie to by robił do końca snu, ale Rąsia miała bardziej rąsiste pomysły.
- Eeeewwww... - jęknął Martin, patrząc na ilość bonusowych dłoni na każdej zielonej sylwetce. Inwazja obcych chcących wyrwać mu dłonie i doszyć je sobie w miejsca gdzie jeszcze ich nie mieli? Martin niemal parsknął śmiechem, myśląc o dłoniach w miejscach sutków, ale kiedy tylko zobaczył, że istotnie jeden z potworów i taki miał dodatek, od razu wykrzywił się w minę "bleh, może lepiej nie". Może są fatalną pomyłką szalonego naukowca, który zbyt długo kombinował podczas zakazanych eksperymentów? Może po prostu tacy się urodzili. Nie sądził, żeby którekolwiek z tych przemyśleń miało znaczenie, zwłaszcza, że były coraz bliżej, ich paznokcie drapały o podłogę, aż Martin wzdrygnął się. - Nope! - mruknął do siebie, czując się jak typowy czarnoskóry na początku każdego horroru, nie wróżąc sobie tutaj zbyt długiego życia. Zaczął się cofać, dwa kroki na każdy jeden ich "dłoniowy" ruch. Do tyłu, coraz szybciej, aż drgnął orientując się, że zwierzak z kolei nie ruszył się, a nawet nie wydawał się być szczególnie zszokowany obrazem. Martin jakby się zawahał czy rzeczywiście powinien czuć niesmak na złowieszcze dłonio-postacie. Pies patrzył na drzwi. Huh, tego tu przed chwilą nie było, prawda?
Na jego nieszczęście, czerwone drzwi kojarzyły mu się z czymś podejrzanym niż ni obiecującym, a przynajmniej w tym kontekście. Czerwone drzwi otoczone zadbaną zielenią bluszczu w podmiejskim domku? Jasne, nie ma sprawy. Te same drzwi, choć kusiły nadzwyczaj silnie wizją ogrodu po drugiej stronie, w pustym "pokoju" pełnym zmutowanych obcych? Nie, dziękuję postoję! Ta, widział za dużo horrorów, żeby pakować się w jakiekolwiek czerwone drzwi. Miał ochotę odwrócić się i biec ile sił płucach w przeciwną stronę. W biel, po prostu biec i biec. Ale mimo wszystko coś pchało go do czerwonych drzwi, w tamtą stronę, a on, jakby musząc odgrywać scenariusz, którego kartki na bieżąco scenarzyści pisali, przystał na propozycję. Zachęcony optymistycznym machankiem ogona psa, a także perspektywą zatrzaśnięcia drzwi przed nieustępliwie zmierzającymi za nim potworami, przebiegł kawałek, złapał za klamkę i wpadł na miękką trawę. Przez chwilę czuł zaciekawienie. Jasność pokoju przeszła w soczystość ogrodu, wszystko było tak intensywne i intrygujące! Nie pamiętał, kiedy ostatni raz tak się cieszył z widoku paru krzaków. Pomimo otaczającej go zachęty do eksploracji, Martin miał ochotę usiąść i sobie posiedzieć. |
| | | RąsiaKoszmar Senny
Wiek : mało Motyw : ręce
Senny Pył : I (11)
Esencja : 90%
Ekwipunek : brak
-
| Temat: Re: Queer Community Center Czw Paź 17, 2019 5:55 pm | |
| Ogród był WSPANIAŁY. Jaskrawozielony, wypełniony drzewami, krzewami, kwiatami i plączami. Wiele kwiatów kwitło, wszystkie były piękne, jak tylko w snach idealne kwiaty być potrafią. Ich kolory niekiedy wręcz raziły swoją intensywnością - fioletowe róże, błękitne azalie, czerwone słoneczniki, żółte chabry. Piękne, piękne, takie piękne! A w środku tego - altana. Z białego drewna, rzeźbiona, z daszkiem i porośnięta wisterią. Zapach był cudowny, ah jakże cudowny! Żywszy niż żywy, wytworny i słodki jak cukier! A w altance - zielone ludziostwory z całą masą dłoni. Dłoni. Tyle dłoni. Tyle dłoni! Dłonie, dłonie, dłonie. Siedzieli spokojnie na krzesłach, przed nimi stolik, na stoliku filiżanki i dzbanuszek z czarną cieczą. Czekali. Czekali aż Martin podejdzie. Zostawili dla niego jedno krzesło wolne, jedną filiżankę wolną, jedną przestrzeń w sam raz dla Martina. Ale. Oprócz filiżanki, oprócz dzbanuszka, oprócz cieczy leżał też tam stosik papieru. Niewielki stosik ładnego, nieco pożółkłego papieru. A na papierze pismo Martina. Trochę krzywe, trochę poplamione, trochę pośpieszne a trochę zamyślone. Notatki, notesiki, skreślenia i poprawienia. Żadnej czystej wersji. Chodź Martinie, oto podwieczorek poezji na który zapisałeś się tydzień temu. W sam raz miejsce i czas by wygłosić kilka swoich najstarszych wierszy. W końcu sam chciałeś i się zapisałeś, prawda? A dłonie, te wszystkie dłonie, te stosy dłoni w kształcie ludzi tylko czekał by... Zacząć klaskać? Czy może zacząć wytykać jakie to wszystko paskudne? Może? Może oba? Może żadno? Może chciały co innego? Może, może. |
| | | SyriuszMarzenie Senne
Wiek : Przynajmniej 15 tysięcy lat Motyw : Psy
Senny Pył : 0 (5)
Esencja : 90%
-
| Temat: Re: Queer Community Center Pią Paź 18, 2019 6:21 pm | |
| Syriusz był ciekawy, co Koszmar miał w planach, dlatego nie przestawał go obserwować. Z drugiej strony czuł wyraźne napięcie Martina spowodowane stworami. Może jednak współpraca z Rąsią nie miała sensu? Powinien był wiedzieć to od razu, przyznał przed sobą. Koszmary nie lubiły się ani ze śmiertelnikami, ani z Marzeniami. Gdyby był w postaci człowieka, Syriusz zmarszczyłby brwi z powątpiewaniem. Był jednak psem dlatego tylko poniuchał senne powietrze. Pachniało tremą, bo notatki pełne były wierszy Martina, których istnienie tak skrzętnie ukrywał. Sen warknął na Rąsię. Jego sierść zjeżyła się, wystawił zęby ostrzegawczo. "Oczywiście że odnosisz się do wstydu, po to istniejesz", rzucił do Koszmaru. Zaraz jednak obrócił pysk w stronę Martina. "Może jednak stwory nie są tak interesujące. Czemu nie pobawisz się z gromadką szczeniaków?" Gromadka szczeniaków wypadła zza jednego z krzaków, potykając się o siebie wzajemnie i nieporadnie stawiając kolejne kroki. Wszystkie musiały być z jednego miotu, wyglądały jak potomkowie Syriusza - piękne małe golden retrievery w różnych ocieniach brązu oraz kremu. W dodatku pachniały tak pięknie! A jakie były miękkie! A jakie słodkie, jakie słodziutkie, ojojoj. Nic tylko brać na ręce i całować w te śliczne noski! Czy Martin mógł się powstrzymać? Czy c h c i a ł się powstrzymać? W perspektywie miał wątpliwej jakości herbatę z wątpliwej jakości towarzyszami. Przecież zabawa ze szczeniakami zawsze jest najlepszym możliwym pomysłem. Martin musiał się tylko nad tym zastanowić, a na pewno zyska pewność. Kiedy szczeniaki biegły w kierunku człowieka, Syriusz czujnie obserwował Rąsię. Miał za cel nie pozwolić na to, by psiny pokryły się dłońmi, dlatego skupiał się na podtrzymaniu swojej wizji oraz niedopuszczeniu tym razem Koszmaru do manipulowania nią. |
| | | Martin AckerPoszukujący
Wiek : 23 lata Profesja : kelner w "Selkie's Charm"
Świadomość : 0 (9)
| Temat: Re: Queer Community Center Pon Paź 21, 2019 6:08 pm | |
| Na prawdę chciał usiąść i pomarzyć w obłokach, ale jak to w snach bywa, narracja parła do przodu. Nie było czasu na zastój, ciągle coś się działo, coś pchało go w różne strony, malowało mu krajobraz pod stopami w którąkolwiek stronę by się nie zwrócił. Przed chwilą w dziwnym pokoju, teraz w ogrodzie, kto wie, może za dwie minuty będzie na dnie piekła. À propos piekła mówiąc... Z tej odległości nie mógł być pewien cóż to za papiery były w altance na stoliku, ale wiedział, po prostu wiedział, że były to jego wiersze. Zaciekawiony podszedł bliżej. Lubił je pisać, i śmiał sądzić, że po paru latach ćwiczeń były to całkiem dobre wiersze. Atmosfera snu zmieniała się lekką amplitudą, teraz zdawała się być w momencie neutralnym. Ani zbyt stresująco, ani szczególnie przyjemnie. Potwory nie wydawały się już tak straszne, choć z pewnością ciągle nienaturalnie dziwaczne. Któraś z dłoni wskazała mu palcem kartkę papieru i wtedy się dopiero biedak zorientował, jak stary był to wiersz. Jak bardzo stary, bez żadnej struktury, niedoszlifowany, jeden z tych, które ze wstydu się drze na kawałki i skrzętnie umieszcza na samym dnie kosza na śmieci. Przełknął ślinę i ostrożnie wszedł na pierwszy stopień altanki. Może go natchnie coś w tej pięknej scenerii? Może popiszą razem wiersze? Może, może, a może pobawi się lepiej z tym całym stadem najsłodszych szczeniaczków jakie kiedykolwiek widział?
Drgnął zaskoczony odwracając się do radosnych pisków. Szczeniaczki?! Ręce w dół, proszę państwa, absolutnie nic nie mogło przebić uroku i miękkości tych cudownych pyszczków! Już po chwili siedział na trawce otoczony małymi merdającymi ogonkami, no normalnie łzy radości w oczach, śmiechy i chichoty do pieseczków! Może napisze wiersz o pieskach? Podniósł jednego szczeniaczka i zatopił w jego futerku twarz, ukrywając małe zażenowanie przed samym sobą. Boże, wiersz o pieskach, nic bardziej kompromitującego nie mógł wymyślić do napisania? Położył się i pozwolił łapkom grasować po jego ciele, noskom wąchać i ząbkom zaczepnie łapać za ubrania, a jednego szczeniaka asekurował dłońmi na swojej piersi, żeby się głuptas nie stoczył niezdarnie. Dopiero po chwili podniósł się na łokciach, żeby poszukać wzrokiem gdzie był Syriusz, odziany teraz w kształt golden retrievera. |
| | | RąsiaKoszmar Senny
Wiek : mało Motyw : ręce
Senny Pył : I (11)
Esencja : 90%
Ekwipunek : brak
-
| Temat: Re: Queer Community Center Wto Paź 22, 2019 7:55 pm | |
| Gdyby Rąsia miała teraz ludzką, czy chociaż ludziopodobną, formę to pewnie by parsknęło śmiechem. Szczeniaczki! Oh, tyle szczeniaczków! Szczeniaczki, szczeniaczki! Ah, szczeniaczki! Ciekawe jak to jest pogłaskać takiego faktycznego, ludzkiego szczeniaczka? Ręcowe stworzenia jednak nie były zadowolone. Mimo wszystko to był koszmar. To, że Rąsia była absolutnie wniebowzięta z powodu tej cudownej współpracy i człowieczego czaru by podążać za nieznanym nie odmieni od tak nagle jej natury. Więc ręcowe stworzenia były BARDZO niezadowolone. Oh jak bardzo! I Martin się bawił i gdzieś z tyłu głowy mu chodziło, że te stworzenia naprawdę chciały by z nimi posiedział. Chciały wyśmiać jego poezję, oh co do tego nie ma wątpliwości! Chciały mu pokazać co o nim sądzą! I skoro do nich nie przyszedł to one... Przyjdą... Przywleką... Przeleją... Wyleją... Przetoczą... Przeistoczą... Przeleją się jak wielka olbrzymia cielista maź, coraz więcej i coraz więcej, wchłaniając w siebie stół, wchłaniając altanę, wchłaniając siebie na wzajem, wchłaniając kwiaty i rośliny i drzewa i krzewy i ziemię samą w sobie. Więcej i więcej i więcej, olbrzymie ilości mazi/ciała/stworzeń/dłoni/dłoni/dłoni/dłoni tyle dłoni, dłonie wyrastające z dłoni z dłoni z dłoni z dłoni. Z dłoni dłoń i kolejna dłoń i jeszcze jedna. Rozprzestrzeniające się, olbrzymie, wielkie, pożerające wszystko na swojej drodze, niczym apokalipsa pochłaniające ten świat, chcąc go zniszczyć w całości za jedną drobną zniewagę. Martinie, och Martinie. Uciekaj. Uciekaj Martinie. Uciekaj i ratuj siebie. A jak ci się uda to może ale tylko może uda ci się uratować siebie i może jakiegoś szczeniaka. |
| | | SyriuszMarzenie Senne
Wiek : Przynajmniej 15 tysięcy lat Motyw : Psy
Senny Pył : 0 (5)
Esencja : 90%
-
| Temat: Re: Queer Community Center Nie Paź 27, 2019 6:00 pm | |
| Syriusz najeżył się mocno i warknął. Szczeniaczki, które do tej pory oblegały Martina, rozpierzchły się, by po chwili stać się dorosłymi silnymi psami. Otaczały śniącego półkolem, gotowe bronić go przed obezwładniającą mocą koszmaru. Oczywiście że nie zwróciłyby się przeciwko Martinowi, gdyby ten zdecydował się przejść pomiędzy nimi i zamiast tego zapoznać z dłońmi. To przecież finalnie człowiek podejmował decyzje, mniej lub bardziej świadomie. Po stronie Syriusza nadal było zielono. Jaskrawo. Fioletowe róże, błękitne azalie, czerwone słoneczniki i żółte chabry rozświetlały pochłaniającą świat maź. No właśnie, Martinie. Uciekaj, a psy cię obronią. To ty będziesz szczeniaczkiem, którym stado się zajmie. Bezpieczeństwo. Chcesz być bezpieczny? Czy może chcesz zapoznać się z dłońmi? Te decyzje nalezą do ciebie, Martinie. Syriusz osłaniał człowieka własną piersią, gotowy podjąć walkę w razie potrzeby. Póki co jedynie szczerzył zęby groźnie w ogólną stronę dłoni. Pamiętasz o czerwonych drzwiach, Martinie? Czerwone drzwi pojawiły się nieopodal mazi Rąsi, ale nadal w zasięgu ogrodu. Mimo że wcześniej wiodły z pokoju z niepokojącymi dłonioludźmi, teraz śniący mógł być pewien, o dalszym bezpieczeństwie. Jak dobrze byłoby wydostać się z ogrodu przepełnionego tymi nieprzyjemnościami. Więcej szczeniaczków za drzwiami? Co za myśl! Szczeniaczki za czerwonymi drzwiami, a nieprzyjemności pozostawione w ogrodzie. Świetny pomysł, tylko czy Martin na niego wpadnie? Czy kusi cię wizja szczeniaczków za d r z w i a m i , M a r t i n i e ? |
| | | Martin AckerPoszukujący
Wiek : 23 lata Profesja : kelner w "Selkie's Charm"
Świadomość : 0 (9)
| Temat: Re: Queer Community Center Nie Lis 10, 2019 2:45 pm | |
| Chciał zostać z pieskami. MUSIAŁ zostać z pieskami! Zaczął się histerycznie śmiać. Nie miał się przecież czego bać! Nadciągająca masa rąk, pożerająca kolory, światło, cały świat?! No dobra, to było... przerażająco creepy. ALE. PRZECIEŻ. CHRONIŁY. GO. GOLDEN. RETRIEVERY. Co mogło pójść źle? Nic, absolutnie nic. Pieski są najlepsze. Ich błyszcząca złota sierść mieniła się szczęściem i bezpieczeństwem. Ochronią go, nigdzie nie musiał iść, to takie miłe uczucie, że mógł komuś zaufać. W obliczu nadchodzącej dłoniowej apokalipsy, złoty krąg psów był czymś, czemu spokojnie mógł zaufać. Stał więc jak ostatni matołek po środku trawy, teraz już ogarnięty względnym spokojem, choć wciąż nie bez pewnej trwogi w sercu, obserwując masę rąk. Choć czerwone drzwi ze szczeniaczkami kusiły, on stał i stał. Ręce szeptały, manipulowały, chciały aby uciekał, a on stał, stał i się gapił. Drgnął tylko na paskudną myśl, że te ręce mogłyby się przyczepić do psów i je zaczepiać, drapać, denerwować, ale miał też wiarę w ich białe, piękne zęby, które mogły się w intruzach zatapiać bez problemów.
Co więc mógł robić w międzyczasie? Hmmm. Usiadł z powrotem na trawie, nawet nie żałując, że nie ma żadnego kocyka, bo źdźbła były miękkie i miłe, tak miłe i zielone jak to tylko w snach trawa potrafi być. Wyciągnął z kieszeni kanapkę i był gotowy oglądać starcie, jeśli do niego w ogóle dojdzie, jakby był w kinie czy teatrze. Ale zanim to zrobił, wyciągnął jeden cudny niebieski kwiat i włożył go za ucho złocistemu psu. Zgodnie z logiką snów, kwiat nie potrzebował żadnego mocowania, po prostu został tam gdzie go Martin zostawił. - Dobre pieski! - zapewnił ich wszystkich. - Nie.. nie tak dobre dłonie! - powiedział w stronę dłoniowej masy. Potrafił być nieuprzejmy, ale nie ma co szarżować. |
| | | Dima KozhemyakinPoszukujący
Wiek : 26 Profesja : pracownik stacji benzynowej/ pracownik fizyczny
Świadomość : 0
Esencja : 100%
Ekwipunek : telefon, paczka papierosy, zapalniczka, nóż sprężynowy, piersiówka z wódką
-
| Temat: Re: Queer Community Center Czw Lis 14, 2019 6:09 pm | |
| Każdy wie, że jeśli tylko temperatura nie dochodzi do 30 stopni, na nogach zawsze należy mieć buty z traktorkami. Jakieś trapery (byś każdą przeszkodę w życiu mógł w nich przeskoczyć), jakieś desanty (by pokazać do czego służą militarne wynalazki - na pewno nie do marszu na wojnę), a najlepiej robocze glany - znoszone lecz trwałe, które przeżyły z tobą wiele intensywnych lat i które ratowałeś nawet, gdy zaczęła odpadać od nich podeszwa, a sznurówki wymienione zostały już na linki żeglarskie. Glany to metafora, a metafory nie wyrzuca się na śmietnik, gdy przestanie być modna. Każdy wie również, że w traktorkach zawsze naniesiesz mnóstwo błota, do wnętrza do którego akurat wchodzisz. Ale kurwa, tak ma być. Mężczyzna zawsze zostawia po sobie ślad, a co dopiero bojownik o wolność. Tu byłem. - kupki piachu i wody zdawały się układać w wiadomość. - Nikogo nie zbawi sekunda na wycieraczce - usłyszał sobą zgryźliwą naganę sprzątaczki. Dobrze się już znali. I cóż, Dima wiedział, że kobieta ma rację. Tak naprawdę o to miejsce sam by chętnie dbał, najlepiej jak by potrafił. Dokładniej nawet niż o własne mieszkanko, w którym zawsze panował... łagodnie mówiąc "syf". Niemniej tu, w Queer Center, metafory buntu i wolności nie trzeba było wnosić butami, bo cało to miejsce tym właśnie było. Tu każdy mógł poczuć się jak u siebie, jeśli tylko chciał. Ale zapomniał. No zwyczajnie zapomniał wytrzeć tych cholernych butów. To znaczy... ukochanych braci glanów. - Wrogowie nigdy nie czekają! - rzucił więc tylko i zniknął za rogiem. W międzyczasie buty zdążyły same się wyczyścić na kawowej wykładzinie. Dzisiaj mieli spotkanie. Za kilka dni miała się tu odbyć mini-konferencja, której tematem miały być prawa mniejszości seksualnych na całym świecie. Różni ludzie, z różnych krajów miało opowiadać o polityce swojego kraju i własnych doświadczeniach. Zaproszono gości spoza Oneiric, więc wydarzenie miało być szczególne. A jako że Dima pochodził z Rosji, poproszono również go o wystąpienie. Należał jednak też do organizatorów, dlatego dzisiaj pojawił się, by omówić szczegóły. I nie omówił niczego. Okazało się, że spotkanie przełożono na jutro, tylko zapomniano go o tym poinformować. To automatycznie nabuzowało Rosjanina, ale ciężko mu się było złościć na tych ludzi. Był po prostu zły, że przyjechał na darmo, więc uznał, że skoro już tu jest, to może chociaż wypije kawkę i coś poczyta. Mieli tu automat z kawą, więc szybko spełnił swoją pierwszą zachciankę. Czekając jak maszyna odwali za niego robotę i odpowiednio spieni mleko, zauważył, że obok na stoliku leżą ulotki zapraszające na przyszłe wydarzenie. "(Nie)legalna miłość" - przeczytał i zdał sobie sprawę, że przecież mógłby tych ulotek trochę nawciskać ludziom, do których tylko on się zapuszcza. To mogłoby być całkiem zabawne, a nuż ktoś naprawdę przyjdzie. Zależało mu w sumie. Zgarnął więc mały pliczek ulotek, założył nauszne słuchawki i ruszył w stronę puff, gdzie na stoliku zamierzał zostawić kawę i znaleźć sobie jakąś gazetę do poczytania. Zauważył czarną czuprynę, trochę niespokojnie zalegającą na jednej z puff. Nie spodziewał się jednak, że ktoś może tak nonszalancko porzucić swoje buty, a potem jeszcze zasnąć i pozostawić je bez nadzoru. Bo co jeśli akurat ktoś idący z kawa i wciskający się na siedzenie obok, nie zauważy ich, prawie się potknie i wyleje pół kawy na nogawkę właściciela? No zdarza się. I zdarzyło. Dima zaklął pod nosem. - ...waaaaaa! Sorry! |
| | | Martin AckerPoszukujący
Wiek : 23 lata Profesja : kelner w "Selkie's Charm"
Świadomość : 0 (9)
| Temat: Re: Queer Community Center Czw Lis 14, 2019 7:24 pm | |
| W jednej chwili słodko drzemiesz, smyrając w krainie snów i marzeń najsłodsze psy świata po ich świetlistej, miękkiej sierści, a w następnej ktoś swoją nieuwagą odgrywa rolę ludzkiego budzika.
- Ouh, dude - jęknął bełkotliwie, w tonacji wyrzutu, z akordem zaspania i nutą zmęczenia, ledwo przebudzon Martin. Tyle nieszczęścia w głosie. - Moje psy - wymruczał, próbując dogonić resztkami sennej (nie)świadomości obraz czworonogów w swojej głowie. Uniósł wzrok, wbijając jeszcze nie do końca przytomne spojrzenie w przyczynę swojego przebudzenia. Hot. I mean, uhhh, THE COFFEE, the coffee was hot! Nie był to wrzątek, więc dobre chociaż tyle. Chwilowy pulsujący ból na skórze zaraz odszedł w niepamięć, ale ciemna plama na spodniach pozostała. Przez moment próbował wykręcić się, żeby sięgnąć do swojej torby i wyciągnąć z niej chusteczki, co skończyło się na bezsensownej chwil szamotania. Zaplątał się w swoje słuchawki, pufa nie chciała go uwolnić, a i nie chciał też usmyrać mokrą nogawką niczego dookoła, więc opadł z powrotem. Westchnął w sposób emocjonalnie nieokreślony. Westchnięcie pogodzenia się ze swoim losem. - Yo, dude, nic nie szkodzi - powiedział, i chyba rzeczywiście nie żywił żadnej urazy. Zadarł głowę do góry, bo w tej pół-leżącej pozycji wzrok miał na poziomie dmitrijowych kolan. Miał też niejasne wrażenie, że już go gdzieś widział - w końcu Oneiric nie było zbyt dużym miejscem, może nawet z tego queerowego przybytku, kto wie. - Ale wiesz co, to był bardzo dobry sen - była drama, były psy, jakaś pełna części ciała masakra, w sumie nie pamiętam więcej, ale serio, golden retrievery, więęęc... trochę szkoda. Ale, możliwe też, że gdybyś mnie nie obudził, może bym nie pamiętał zupełnie nic! - Ach, oto cały Martin, żeby w nieszczęściu znaleźć też trochę szczęścia. Tak szczerze, poza psami nie pamiętał już teraz nic ze swojego snu. Zostało tylko pustka pod dłońmi (och, chwile, były też tam dłonie, prawda? czemu sny muszą tak szybko wyparowywać z pamięci...), które nie trzymały już niczego ani nikogo. Ostatni dreszcz żalu, że nie rozkoszuje się ciepłem słońca na rozświetlonej polanie, którą zastąpiła plama na spodniach. |
| | | Dima KozhemyakinPoszukujący
Wiek : 26 Profesja : pracownik stacji benzynowej/ pracownik fizyczny
Świadomość : 0
Esencja : 100%
Ekwipunek : telefon, paczka papierosy, zapalniczka, nóż sprężynowy, piersiówka z wódką
-
| Temat: Re: Queer Community Center Nie Lis 17, 2019 6:19 pm | |
| Dima jak zwykle musiał narobić zamieszania. Mniejsze, czy większe - gdziekolwiek się pojawił coś musiało się dziać. Nawet kiedy jedyne czego chciał to zniknąć, doganiała go jego reputacja a z nią dynamika życia. I jak zawsze musiał coś zepsuć, np. spokój śpiącego mężczyzny. - Sorry, sorry, chłopie. Gapa ze mnie - bronił się, stawiając kubek i ulotki na pobliskim stoliczku. Mimo lat posługiwania się angielskim, wciąż można było usłyszeć delikatny rosyjski akcent. Widząc, że tamten wyraźnie zaspany zaczyna czegoś szukać, sam dopiero zorientował się, że miał pójść po chusteczkę. No rozproszyły go te zaspane oczy. Odwrócił się więc i w kilku susach dopadł znów do automatu z kawą, gdzie obok leżały chusteczki. Wziął dwie i tak samo szybko wrócił, by podać je swojej "ofierze". Nie był jednak pewien, czy to jakkolwiek jeszcze pomoże. Plama była wielkości dwóch zakrętek od butelki z wodą i zdążyła w większości wsiąknąć już w materiał lub spłynąć po skórze pod spodem. Gdy wrócił, chłopak siedział już zrezygnowany, zaplątany we własne słuchawki i wciąż chyba nie do końca rozbudzony. Wyglądał jakby bardzo potrzebował teraz teleportu do łóżka. Dima usiadł w końcu na wybranej wcześniej pufie, dzięki czemu Martin nie musiał już tak zadzierać do góry głowy. Jak gdyby nigdy nic, nawet jakby się znali, zaczął opowiadać o swoim śnie. Rosjanin słuchał go i jeden kącik ust powoli wędrował mu do góry. Oczy pozostawały statyczne, jakby nieco groźne, ale on już tak zawsze wyglądał. Jak ktoś się go nie wystraszył na początku, to potem albo bardzo tego żałował albo mógł liczyć na zbrojne wsparcie. - Czego ty słuchasz, że masz takie dobre sny? Mi się ostatnio śniła rewolucja francuska, tylko że w piwnicy mojego domu. Tam też była pełna części masakra, ale słuchaj... Retrievera ani jednego. No zazdro. Potem przypomniał sobie o kubku z kawą i sięgnął po niego z rozżaleniem rysującym się na twarzy. Nie lubił tracić. Będzie musiał w pracy trochę się przyłożyć - żeby zyskać. Ból pleców i trochę pieniędzy. - I możesz na mnie liczyć. Ze snów, szczególnie tych ładnych budzę aż zbyt dobrze. Ale słuchaj, ja cię skądś kojarzę... Dopiero teraz pozwolił sobie na dokładniejsze zlustrowanie chłopaka wzrokiem. Na oko 25 lat, chyba całkiem porządny obywatel, ale zdecydowanie z pasjami, których statystyki nie obejmują. Miał dziwny amulet na szyi. Poza tym całkiem przystojny, choć styl miał totalnie od Dimy odmienny. No nie jego świat, chyba. Wyluzowany. To dobrze. Rosjanin odchylił się do tyłu i upił łyk kawy. Była paskudna. |
| | | Martin AckerPoszukujący
Wiek : 23 lata Profesja : kelner w "Selkie's Charm"
Świadomość : 0 (9)
| Temat: Re: Queer Community Center Nie Lis 17, 2019 11:11 pm | |
| Uśmiechnął się, chyba zadowolony, że Dima ciągle wyglądał jakby rzeczywiście go słuchał, choć może nie było to tak oczywiste z wyrazu jego twarzy. Ale Martin wiedział co wiedział, to się dało wyczuć. Ostatnio zaczynał się łapać na tym, że hamuje słowa w ustach. Czyjś niedawny komentarz, że straszna z niego ględoła i gaduła, trochę go ubodły i przez jakiś czas za dużo o tym myślał. - Nie sądzę, żeby to była sprawka Bobby Womacka z Paul McKenna Band, ale któż to wie. - Może do snu Martina Syriusza zwabiła piękna liryka folkowego szkockiego zespołu, może smakuje w soulowych nutach Bobbiego, kto wie co lubią senne mary. - W każdym razie, polecam jedno i drugie. I woah, co ja słucham? Co ty słuchasz, że masz w głowie rewolucję francuską?
Poratował się troszkę chusteczkami od Dimy. Co mogły wsiąknąć to wsiąknęły - zgniótł je i położył obok, żeby nie zapomnieć ich później wyrzucić, jak będzie wstawał. Ale już teraz wyczuł na sobie czujny wzrok pani sprzątającej, strażniczce wycieraczek i mokrych chusteczek, zawsze na straży czystości. Od poczucia winy, że od razu nie wyrzucił ich do kosza, wyciągnęło go zadane pytanie. - A widzisz, ja ciebie też. Chyba. I się tak zastanawiam skąd. Z basenu, z biblioteki, z tego miejsca, z ulicy? Mam świetną pamięć do twarzy, musiałeś mi gdzieś mignąć, aaale z pewnością nie rozmawialiśmy, więc to pewnie nie z kawiarni. O no właśnie, pracuje w kawiarni, ale jeśli to stamtąd, to na pewno cię nie obsługiwałem, wtedy bym zapamiętał - stwierdził, przygryzając kciuka, próbując sobie przypomnieć czy rzeczywiście się kiedyś zobaczyli czy zaczyna gadać bezsensu. - W ogóle, a może raczej tak à propos tematu, zakładam, że nie jesteś stąd? - spytał od razu wyłapując coś-jest-nie-tak z akcentem gościa. - Aii, czekaj, Martin jestem, tak w ogóle. - Zdołał jeszcze wcisnąć, zanim ciągnął dalej: - Luz, rzeczywiście coraz więcej tu ludzi z różnych stron, fajna sprawa. Dużo Pakistańczków. I Polaków. Zresztą, moja mama jest z Irlandii - dodał, a mówiąc to zastąpił na chwilę swój niedorzeczny, ciężki do zrozumienia dla świata szkocki akcent na nieco już mniej naturalny, ale i tak całkiem niezły, irlandzki akcent. Zaczął już coś dalej mówić, ale nagle przerwał w pół słowa i oniemiały patrzył.
- Twoja odwaga - zaczął powoli Martin, z podziwem i teatralnym przerażeniem w głosie - jest godna podziwu - dokończył, zerkając jednoznacznie na jego kubek kawy. Z rosnącym obrzydzeniem i fascynacją patrzył jak brązowa lura znika pochłonięta przez Dime. - Ok, sam czasem lubię wypić to hmm... to coś z automatu, bo do kawy temu daleko. Wiesz, żeby móc później tym bardziej docenić porządną kawusię. Ale uważaj z tym, 'key? - zażartował. - Bo ci się kiedyś przyklei do organów wewnętrznych i zaatakuje od środka. Zaufaj mi, znam się na kawie. |
| | | Sen | Temat: Re: Queer Community Center Pon Lis 18, 2019 9:52 pm | |
|
Pora się obudzić! Resztki snu MARTINA ulotniły się już całkiem. Zajęty rozmową ze swoim kawowym napastnikiem, miał teraz ważniejsze sprawy na głowie, niż... psy i ręce? Tak, coś takiego pamiętał, ale kto by na to zwracał uwagę? Esencja - bez zmian
RĄSI udało się wywołać dłoniowy armagedon - wizja tak samo straszna, jak i pochłaniająca energię. Senny Pył +3, Esencja -10%
SYRIUSZ nie ustępował Koszmarowi, dbając, by Martin miał spokojny sen. I udało mu się - z pomocą szczeniaczków. Senny Pył +3, Esencja -5%
|
| | | Dima KozhemyakinPoszukujący
Wiek : 26 Profesja : pracownik stacji benzynowej/ pracownik fizyczny
Świadomość : 0
Esencja : 100%
Ekwipunek : telefon, paczka papierosy, zapalniczka, nóż sprężynowy, piersiówka z wódką
-
| Temat: Re: Queer Community Center Czw Lis 21, 2019 9:43 pm | |
| Dima wmawiał sobie, że tu się rozchodzi o energię do życia, które przecież będzie spędzał maksymalnie wartościowo - walcząc o prawa uciśnionych i kontrolując jakość win w supermarketach. W dobie produkcji taśmowej wszystko zeszło na psy, nawet smak tego podstawowego trunku. Nie, żeby pamiętał inne czasy, ale wiedział co nieco o prawdziwej produkcji alkoholi. No więc oblepiał sobie organy - OKAY - dla ważnej sprawy. Albo może dla tego cukru na dnie, bo miał jakiś dziwny fetysz związany z nierozpuszczonymi kryształkami na dnie kubków. Te to dawały kopa. I nikt ich nigdy nie chciał. Zupełnie jak jego! A tak naprawdę szkoda było mu wylewać. I musiał się czymś zająć, kiedy jego rozmówca rozbudził się już chyba całkiem i chyba był wyraźnie podekscytowany faktem posiadania rozmówcy. No, przynajmniej i Dima jakoś wartościowo wykorzysta fakt, że już jest w Queer Center. Poznawanie nowych ludzi to zawsze plus. - Nie mam pojęcia kim jest Bobby Womack, ale może serio ma jakąś ukrytą moc przyzywania retrieverów do snów. A ja... Czego ja wtedy słuchałem... W sumie nie wiem, ostatnie co pamiętam to - tu nagle pochylił głowę, a łuki brwiowe rzuciły cienie na jego oczy - Hail the Apocalypse Avatara. - potem znów się wyprostował, założył nogę na nogę i spojrzał na stolik. Wziął z niego ulotki, żeby zająć czymś dłonie i zaczął się im przyglądać. Rewolucje miłości też bywały krwawe., pomyślał. - Ha, widzisz. To na pewno się widzieliśmy. Ale to małe miasteczko. Wiesz, rzadko bywam w kawiarniach, a sam bym cię zapamiętał z TEGO miejsca. Dość często tu bywam. Więc... No nieważne, gdzieś się minęliśmy. A gdzie pracujesz? Dima spoglądał teraz na Martina co jakiś czas. Było mu wygodnie, błogo. Chyba zaczął odczuwać wczorajsze wożenie gruzu na placu budowy. Jakie to szczęście, że dzisiaj pracę miał dopiero wieczorem. Skutki nieprzespanej nocy na stacji benzynowej odczuje dopiero jutro, a na razie mógł się cieszyć wolnością. Wyprostował się dopiero, by wyciągnąć dłoń w kierunku nowopoznanego. - Dima - powiedział, uśmiechając się lekko. Potem znów zaległ w pufie i wyciągnął glany daleko przed siebie. - Jestem stąd. Ale urodziłem się w Petersburgu, jeśli o to pytasz. Rosjanin wiedział, że po sposobie jego mówienia można było poznać, że nie urodził się anglojęzyczny. Nie lubił jednak, gdy przez to uważano go za kogoś obcego. Mieszkał tu juz na tyle długo, że czuł się obywatelem tego miejsca, jak każdy inny. Teraz Oneiric było jego domem. Na szczęście wyjaśnienia Martina załagodziły sprawę, a nawet wzbudziły w Dimie sympatię. Irlandia co prawda nie była daleko, ale zawsze tworzyło to w oczach ultrapatriotów jakiś brud na obywatelstwie. Poza tym Martin nie wyglądał jak 80% mieszkańców Szkocji. Choć teraz faktycznie coraz więcej było tu ludzi z każdego zakątka świata. Dzięki temu ludzie przywykali do różnorodności, a nawet dostrzegali jej piękno i siłę. Dima roześmiał się więc pod nosem słysząc jak chłopak popisuje się irlandzkim akcentem. Spodobało mu się to. Potem pokazał jaki jest twardy... Lub zdesperowany. Sięgnął po kubek kawy i jednym haustem opróźnił jego zawartość. Jak wódkę. Ale tamta przynajmniej lepiej smakowała - to znaczy tak jak powinna, a ta lura nie. Miał więc chociaż nadzieję, że trochę go rozbudzi. - Mhm, odwaga to moje drugie imię - Dima znów prawie się roześmiał na słowa tamtego. Zabrzmiało to jak prychnięcie, ale było przyjazne, szczere, naprawdę! - Racja, pracujesz w kawiarni, to znasz się na rzeczy. Ale wiesz.. Może to trochę niebezpieczne: jak ci kawa za bardzo posmakuje to można z nią przesadzić. Jeszcze bym zszedł na zawał, czy coś. Ty pewnie jesteś po kilku, co? A jak ci kawa nie smakuje to pijesz ją tylko, gdy naprawdę potrzebujesz. W tym też momencie za wielkim oknem, obok którego siedzieli coś huknęło. Dima gwałtownie obrócił głowę, by zobaczyć, co się stało. Ale ulica wyglądała spokojnie. Chmury kłębiły się na niebie, ale wciąż zapowiadały zaledwie mżawkę. Nad ulicą latały kawki. |
| | | Martin AckerPoszukujący
Wiek : 23 lata Profesja : kelner w "Selkie's Charm"
Świadomość : 0 (9)
| Temat: Re: Queer Community Center Nie Lis 24, 2019 1:05 am | |
| - O-okay - wymamrotał do siebie. Telefon zaplątał mu się między palcami, kiedy próbował odzyskać nad nimi władzę, na moment odchylając się do tyłu w synchronizacji z nagłym nachyleniem się Dimy. Hail The Apocalypse, huh? Zapisał sobie szybko w notatkach, żeby nie zapomnieć posłuchać później. Muzyka odsłaniała nie raz więcej duszy człowieka, niż wypowiedziane słowa. - Zachodnia strona miasta, Lower Pend, w kawiarni Selkie's Charm - odpowiedział od razu szybko. - Totalnie powinieneś kiedyś wpaść, miejmy nadzieję, że trafisz akurat na moją zmianę. Chętnie cię obsłużę, zaserwuję ci taką kawusię - rzucił luźną propozycją, której interpretację czy mówił na poważnie czy tylko szczebiotał, pozostawił już ocenie rozmówcy. Ale istotnie odezwała się w nim dusza kawosza, chętnego głosić dobrą kofeinową i smakową nowinę. Poza tym, doskonale wiedział jak działają międzyludzkie zachowania. Może trochę kusił Dimę, żeby to spotkanie nie było ich ostatnim? Ale do kawy wracając - respektował lury z automatów, na prawdę. Maszyny te nie raz ratowały życie, oferując ze swego prostokątnego ciężkiego wnętrza dobrobyt namiastki ciemnego płynnego szczęścia. Były one ostatnimi bastionami, niedocenianymi pomocnikami, ostatnimi deskami ratunku, a czasem ciepły tekturowy kubeczek w łapce dawał poczucie chwilowego komfortu, rozgrzewając palce w mroźne dni. Były tanie, i nie rzadko oferta była różnorodna, łącznie z kakaem czy smakowymi kawami z mocno podrasowanymi aromatycznymi dodatkami. Gdyby tylko te ich przeklęte dozowniki do cukru działały jak należy... Na samą myśl o tym westchnął w duchu, a tym czasem jego ręka, automatycznie za przykładem Dimy sięgnęła po ulotki ze stolika. Przeglądnął zawartości pobieżnie, ale nawet nie dotarł do końca, jak znów uniósł wzrok na rozmówcę, patrząc na niego znad okularów, skupiając się na słuchaniu, jako że multitasking nie był jego mocną stroną. Potaknął, skoro już rozwiali swoje swoje wątpliwości kto jest z skąd.
Oparł policzek na dłoni, przechylając głowę na bok. Zadumał się na momencik, obserwując jak śmiech i to co czasem robił ze swoją twarzą - prawie uśmiech - zmieniały na chwilę wyraz twarzy jego towarzysza rozmowy. Dima wyglądał na gościa, który potrafił zająć się sobą. A także innymi, jeśli ktoś miał odwagę zagrać mu na nerwach. Tym bardziej cieszył się Martin, że udało im się spotkać w tym, a nie innym miejscu; w takiej, a nie innej sytuacji. Hmmm. Przez moment coś musiało mu przejść przez głowę. Jakaś krótka myśl, bo jakby speszył się, wznosząc brwi do góry i szybko odwrócił wzrok w dół. Jeszcze raz zerknął na ulotkę, aż wreszcie kliknęło mu coś w głowie. Od chwili podgryzało go wewnętrznie to coś, teraz się zorientował co. Podniósł karteczkę w powietrze i dźgnął ją palcem przy konkretnym imieniu i nazwisku, które było bądź co bądź, specyficzne, przy rozpisce prelegentów. - Yo, to jesteś ty? - spytał, łącząc wreszcie oczywiste kropki. Zaraz też drgnął, na wpół spłoszony, na wpół zaciekawiony. Odwrócił się w stronę dźwięku, brwi zmarszczyły mu się mimowolnie. Po tej, nie tak znów dawnej, aferze z wcale-nie-sektą w magazynie i trzy dniowej nieobecności, był bardziej skłonny do zwracania uwagi na wszystko, jakby już wcześniej nie był wystarczająco zaintrygowany. Powinien trochę się bać, być zaniepokojon potencjalnym tajemniczym niebezpieczeństwem, ale zamiast tego był po prostu jeszcze bardziej zaciekawiony. |
| | | Dima KozhemyakinPoszukujący
Wiek : 26 Profesja : pracownik stacji benzynowej/ pracownik fizyczny
Świadomość : 0
Esencja : 100%
Ekwipunek : telefon, paczka papierosy, zapalniczka, nóż sprężynowy, piersiówka z wódką
-
| Temat: Re: Queer Community Center Pią Lis 29, 2019 12:03 am | |
| Swobodna rozmowa z dopiero co poznanym chłopakiem sprawiała Dimie odświeżającą przyjemność. Czuł się, jakby ucinał sobie pogawędkę z sąsiadem, który zaprasza go na niedzielne piwo. Albo jakby jeszcze drzemał i mieszała mu się rzeczywistość z dobrym snem, przez co możliwe było odczuwanie dziwnej lekkości bytu. Ziewnął w ramię, zamrugał... jakoś nie mógł się dziś do końca wybudzić, a ten paskudny zlew ekspresu do złudzenia energii wcale nie pomógł. Zostawił tylko dziwny posmak w ustach. Cholera, musiał zapalić. - Ok, masz mnie. Zobaczę jak się żyje, gdy ma się gust. Więc nie znaj dnia, ani godziny... Zażądam kawy konkretnie od ciebie, inni jeszcze dorzucą mi do środka serum posłuszności obywatelskiej - mrugnął do Martina, po czym zaczął grzebać po kieszeniach w poszukiwaniu paczki papierosów. Już sobie wyobraził, jak wchodzi do kawiarni otwierając drzwi z buta, a dzwoneczek u drzwi rozdziera się jak szalony. Przez otwarte drzwi do środka wpada zimny powiew zbliżającej się zimy, zapach analgetyków i kadzidła o zapachu "Rain forest". Wszyscy marzną, włosy zawiewają im na twarze, bachory milkną... Już od pierwszej sekundy mają go serdecznie dość. A on podchodzi do baru, siada przy nim na wysokim taborecie, opiera ramię o ladę, przeciera ogoloną głowę jednym ruchem dłoni i mówi "Kawę proszę. Tylko od Martina." A potem jest po prostu sobą. Może się nawet uśmiecha ze dwa razy, świdruje jasnymi oczami wszystko dokoła. I damn, robi wrażenie. Jasne, że przyjdzie na kawkę od tego faceta. Zbliżający się głód nikotynowy choć go nie obudził, to dodał tej irytującej energii. Zaraz zaczął wystukiwać rytm losowej piosenki glanem. Potem przerzucił się na palce na stoliczku, do którego się pochylił. W ten sposób zarejestrował te subtelne, ale całkiem czarujące przez swą charakterystykę gesty Martina - wcześniej przygryzał kciuk, teraz oparł policzek na dłoni. Ciekawy facet. Miał swoją aurę. A potem oboje trzymali w dłoniach ulotki i w końcu Dima przypomniał sobie, co chciał powiedzieć wcześniej. - Ha, tak to ja. Ważny temat, przyjdź jak jesteś ciekawy, będzie sporo gości różnych narodowości. I heeej, słuchaj, a czy w waszej kawiarni nie mógłbym... - urwał słysząc kolejny łomot. Tym razem dochodził on jakby… z dachu budynku, w którym się znajdowali? Ktoś go remontował? Czy to te przeklęte mewy znów urządziły tam sobie arenę walk? Uznał, że już dłużej nie wytrzyma. To był znak. Wstał, w końcu wyciągając zza pazuchy paczkę papierosów. - Palisz? Ja idę i zobaczę przy okazji co tam do cholery się dzieje na zewnątrz. |
| | | SelfKoszmar Senny
Wiek : Przedwieczny (jak Cthulhu!) Motyw : Porażka
Senny Pył : Poziom 0 (6)
Esencja : 50%
Ekwipunek : Świeczka-czaszka, wiecznie płonąca (od Lythii)
-
| Temat: Re: Queer Community Center Nie Gru 01, 2019 7:24 pm | |
| Znalezienie Bramy było prostsze niż Self przez cały ten czas przypuszczał. Samo przejście na drugą stronę zaś ani nie bolało (bo czemu miałoby?), ani nie należało do nieprzyjemnych (a już na pewno nie tak nieprzyjemnych jak ostatnia rozmowa w wymiarze koszmarów). Rudzielec ze zdumieniem uznał, że mógłby robić takie akcje częściej. Może nawet założy biznes na boku? W nocy zsyłałby złe sny, a za dnia nokautował kawoszy. Brzmiało to na jakiś plan pod warunkiem, że teraz uda mu się dokonać dzieła. A to niekoniecznie musiało mu od razu wyjść. W końcu był uosobieniem słówka na "p"... Na miejscu zlecenia, którym okazał się zwykły, nudny budynek, Self dostrzegł dwójkę ludzi. Dwa potencjalne cele, a on miał skupić się na... Czy one powiedziały mi kogo mam uśpić? Koszmar przystanął przy ścianie, jak na razie niewidzialny dla zwykłych śmiertelników. Jego żółte ślepia zerkały to na jednego z panów, to na drugiego, próbując ocenić, któremu z nich bardziej przydałaby się mała drzemka. Przez moment Self pomyślał nawet, że może lepiej jakby obu załatwił na raz, bo przecież jeśli mu nie wyjdzie (a zawsze musiał brać pod uwagę taką możliwość), to będzie miał przesrane u Wredoty. Ale czym mógłby dwóch facetów trafić na raz? O. A może by tak... Podleciał do czujnika dymu. Wszystkie nowe budynki jakiś miały - wiedział to z tych wszystkich koszmarów w których ludzie mieli ważne prezentacje, spotkania albo bale, a on sprawiał, że przypadkiem odpalali zraszacze. Teraz ten pomysł też wydawał się mu genialny - zimna woda prosto na łby uniemożliwiłaby picie kawy. Ponad to, panowie musieliby wrócić do domów się przebrać. Tam zrozumieliby, że jest im zimno, postanowiliby walnąć się pod kocyki i drzemka gotowa! Niepotrzebnie skomplikowane? Nie, skądże! Self określiłby to raczej jako "finezyjne" i pozbawione brutalności. Nie łudził się, że Lythia doceni, ale może Datura? Niewiele dalej myśląc, wyciągnął świeczkę, równie niewidzialną co on, ale równie fizyczną. Wciąż płonęła, nawet jeśli sam musiał sobie wyobrażać, że dalej tu z nim była i działała. Podsunął ją pod czujnik i czekał na efekty. Jeśli po minucie nic się nie wydarzyło, zaczął bawić się w rozbrajanie go jak bomby, bo czas leciał, a on miał misję do wykonania. |
| | | Martin AckerPoszukujący
Wiek : 23 lata Profesja : kelner w "Selkie's Charm"
Świadomość : 0 (9)
| Temat: Re: Queer Community Center Nie Gru 01, 2019 8:40 pm | |
| Zaśmiał tylko się na słowa Dimy. Martin z wyobrażenia, ten stojący za barem obsługujący Rosjanina, z pewnością również uśmiechnął by się szeroko na oblaną tajemniczym mrokiem sylwetkę mężczyzny w drzwiach. Głośne kroki buciorów klienta rozbrzmiałyby echem w nagłej ciszy, która nastałaby w lokalu. Martin przetarłby ścierką wysoką szklankę, z finezją zaserwowałby swoje najlepsze kawowe trunki, zadowolony, że ma uwagę klienta na wyłączność. Jasne, że chętnie obsłuży tego gościa.
Mógłby Martin przysięgnąć, że na pewno Dimy nie znał z żadnej imprezy. A oto jednak ten oferował mu papierosa jakby wiedział, że Martin pali tylko i wyłącznie okazjonalnie, głównie na imprezach, i tylko wtedy kiedy go ktoś częstował. Jak jak Dima teraz. Nie miał rozwiniętego nałogu do punktu, żeby go męczyło nie-palenie, nigdy więc sam nie kupował swoich, licząc na uprzejmość towarzystwa. Albo sępiąc je na piękne oczy, kiedy już "przez przypadek" znalazł się na przerwie na dymka na balkonie czy werandzie podczas domówek u przyjaciół. - A chętnie, chodźmy - potaknął więc. Ubrał nieśpiesznie buty, nieświadomy podnoszącej się temperatury powietrza pod sufitem, zebrał swoje słuchawki i torbę, żeby nie zostawiać niczego na wierzchu. Nie spodziewał się tu żadnych złodziei ani nic, ale nie lubił jednak zostawiać takich rzeczy bez nadzoru.
Wyszli na zewnątrz i odsunęli się przezornie od głównego wejścia. Kiedy Dima szukał zapalniczki, Martin przez chwilę wpatrywał się w ulotkę, którą zabrał ze sobą. Złapał spojrzenie nowego znajomego, kiedy ten podsunął mu papierosa i ogień. Machnął kartką i kiwnął głową, że za pewne na tym wydarzeniu się zjawi. Złożył ulotkę na cztery i wsunął do kieszeni spodni jako przypominajkę. Zaciągnął się poczęstowanym papierosem z przyjemnością. Dawno nie palił. To oznaczało, że dawno nie był na żadnej imprezie. Aż go kusiło, żeby wyciągnąć w tej chwili telefon z kieszeni i wysłać parę smsków z pytaniem do znajomków czy gdzieś na dniach nie będzie jakiegoś mniejszego czy większego alkoholowo-muzycznego wieczorka. Ale zamiast tego, zrobił mentalną notkę, żeby ogarnąć temat później. Na razie odsunął się od ściany pod którą stali, żeby zadrzeć na chwilę głowę do góry w stronę dachu, po czym zerknął szybko w kierunku rogu Queer Community Center, szukając źródła odległych dźwięków, o których wspomniał jego towarzysz. Ledwo byli w połowie papierosa i Martin nie zdążył się porządnie rozgadać, a tylko zacząć, na temat pogody, dziury ozonowej i że jego mama raz przyłapała go na paleniu jak był młody, i jaki szlaban przez to dostał, a pojawił się nowy dźwięk, tym razem od środka. - Co do cholery?... - mruknął, przesuwając się w stronę okna, żeby zobaczyć skąd wyjące dźwięki. Aha, chyba jakieś konkretne zioło musiało być w tych skrętach, bo najwidoczniej deszcze od dzisiaj padały wewnątrz budynków, a nie na zewnątrz. Bez pośpiechu zaciągnął się - papieros smakował normalnie - i podrapał po głowie z umiarkowanym zastanowieniem. - Mam nadzieję, że nie zostawiłeś niczego w środku - rzucił do Dimy. |
| | | Dima KozhemyakinPoszukujący
Wiek : 26 Profesja : pracownik stacji benzynowej/ pracownik fizyczny
Świadomość : 0
Esencja : 100%
Ekwipunek : telefon, paczka papierosy, zapalniczka, nóż sprężynowy, piersiówka z wódką
-
| Temat: Re: Queer Community Center Pon Gru 02, 2019 2:07 pm | |
| Zadzierał właśnie głowę zaciągając się papierosem i próbował cokolwiek dojrzeć na dachu Queer Center, ale poza tym, że kilka kropel deszczu napadało mu do oczu - niczego tym nie osiągnął. Cokolwiek to było, to albo pozostaje niewidoczne i będzie musiał spytać o to kogoś ze środka, albo już się zwinęło i tyle na ten temat. Dziwne napięcie ciekawości nie dawało Dmitrijowi spokoju, ale chwilowo darował sobie temat. Może gdyby był sam, to zacząłby węszyć ze wszystkich stron budynku, ale skoro mógł zamiast tego w spokoju palić i rozmawiać z miłym facetem, to chyba nie ma co narzekać. Rozmowa toczyła się lekko, niespiesznie... Dima słuchał Martina w milczeniu, co jakiś czas samemu dorzucając jakiś wywrotowy komentarz lub uśmiechając się pod nosem. Ucieszył się, że zdobył potencjalnego kolejnego słuchacza na konferencji niebawem. Kto wie, może chłopak sam będzie miał coś do opowiedzenia? I pewnie rozmowa toczyłaby im się tak miło jeszcze przez jakiś czas, a może po ostatnim zaciągnięciu się, rozeszliby się w swoje strony, gdyby nie kolejny hałas. Oboje popatrzyli na ogromne okno, przez które można było obserwować część wnętrza centrum. Wyjący alarm wywołał chaos w tym spokojnym dotychczas wnętrzu. Dima zobaczył jak poczciwa białowłosa kobieta, w stylowym żakiecie w kwiaty zamiast rzucać się do drzwi wyjściowych, z paniką biegnie po rozłożone na stoliku książki. Rosjanin w całej powadze sytuacji nie mógł się powstrzymać od uśmiechu. Nie widać było jednak żadnych ogni, żaden rozróby, nic... Fałszywy alarm? Na zewnątrz wyszła jego ukochana pani sprzątająca. Rzuciła mu znaczące spojrzenie. - Palimy na zewnątrz - rzucił chłopak od razu, unosząc dłonie do góry, ale nie rezygnując z dokończenia papierosa. Po chwili do ich grupki dołączył Tom, ten od spraw dyskryminacji. Przywitał się ponuro z Dimą i Martinem. Zaczął się rozglądać. - Co się dzieje? - spytał Rosjanin. - Nic właśnie. Czujniki wariują? Nie wiem. Zaraz przyjedzie straż, ale chyba coś się po prostu zepsuło. Dima zaśmiał się w duchu. Kontrola się psuje, bezpieczeństwo kuleje, maszyny nie są takie idealne, jakby się wydawało. Ale oni i tak będą słuchać każdego polecenia mikrofali. Kiedyś to wszystko runie. Ludzie przejadą się na własnym geniuszu. - Coś na dachu też się działo. Wiesz coś o tym? Tom zmarszczył brwi i zerknął do góry. - Nie? Mają wymienić kilka dachówek, ale dopiero za tydzień. A rzeczy i tak będą się dziać bez ich woli i nigdy wszystkiego nie uda się zarejestrować. Nie wszystko może być pod kontrolą. Tajemnice zawsze pozostaną. A one są wyrazem systemu chaosu. Dima spojrzał na Martina. - Będę uciekać, zawsze jestem pierwszym podejrzanym - mruknął puszczając oczko. - Dzięki za rozmowę. Wpadnę na kawę któregoś wieczora. Powiedziawszy to podszedł do śmietnika stojącego pod ścianą, by zgasić i wyrzucić papierosa. |
| | | Sponsored content | Temat: Re: Queer Community Center | |
| |
| | | | Queer Community Center | |
|
| Permissions in this forum: | Nie możesz odpowiadać w tematach
| |
| |
| |